Recepta na udany roadtrip wg. Kosma i Marosza:
- nie planuj niiiic
- nie dojezdzaj nigdzie przed zapadnieciem zmroku
- wstawanie o 8.30 to rzecz wzgledna, checkout z hostelu o 10 rowniez
- regularne jedzenie posilkow jest przereklamowane
- chodzenie na glodniaka to oszczednosc portfela
- jestes glodny? walnij browara, to tez kalorie
- jak wejdziesz na gore, szybciej z niej zbiegniesz niz zejdziesz (highly recommended)
- przed pierwsza podroza po lewej stronie automatem, nie znieczulaj sie w pubie z localsami
- nie przekraczaj predkosci na drodze, jesli zostaniesz zatrzymany przez policje, sciemniaj
- gdy znajdziesz sie na drodze wsrod kangurow w totalnym mroku, zapal dlugie i jedz oparty o kierownice jak 80 letnia babcia
- gdy uslyszysz przeciagle bekanie w eukaliptusowym lesie, nie podejrzewaj wspoltowarzysza, to koala
- gdy beda chcieli Cie skasowac 22 AUD za obejrzenie malego nielota, nabierz podejrzen
- jesli myslisz, ze w dzisiejszych czasach free wifi jest w kazdym miescie, mylisz sie
- jesli myslisz ze efektowne rude klify moga Ci sie znudzic, kolejny raz jestes w bledzie
- jesli wydaje Ci sie ze nie ma ludzi pracujacych do 17, masz racje, nie ma. Sa tacy co pracuja do 16.42
- jesli jest Ci zbyt cieplo, szukaj najblizszej jaskini
- jesli bedziesz miec okazje, sprobuj Carlton Draught...x5
No Worries!
Kosmo i Marosz
niedziela, 30 października 2011
sobota, 29 października 2011
1000km of Great Ocean Road
G'day Mates!! Great Ocean Road to trasa pomiedzy Torquay i Warrnambool w prowincji Victoria. Jest tez największym na świecie pomnikiem ofiar
wojny. Droga została zbudowana w 16 lat, po zakonczeniu I wojny światowej przez żołnierzy,
którzy wrócili z wojny w hołdzie ich poległym kolegom.
Poprzednie fotki zwierzakow pochodzily z wildlife park. Glownie dlatego, ze nie przypuszczalem, ze zobaczymy je w naturalnym srodowisku i na wolnosci. Na szczescie sie mylilem. Oto rezultaty:
Drive carefully!
Dac Kosmeckiemu latarke i zobaczcie gdzie Was zaciagnie ;)
Kangurow jest tu jak mrowkow, uaktywniaja sie zwlaszcza zaraz po zmroku (w ciagu dnia glownie grzeja sie na sloncu, drapia i zastanawiaja ile 2 dziwnych ziomali z aparatami moze strzelic im fotek). Ale po zmroku wlacza im sie aktywnosc i skacza przed samochody, na drogi, ktore wygladaja mniej wiecej tak:
Wazne! Australia zostala oficjalnie nominowana moim ulubionym krajem swiata (na razie). W konsekwencji nie bede juz pisal, ze Was pozdrawiam, wystarczajaco zostaliscie juz pozdrowieni! Od dzis bede pisal No Worries!, co uzywane jest tu w zdaniach jak przecinek i wyjatkowo poprawia mi humor!
No Worries Mates!
Daniel
P.S. Blog napisany z goscinnym udzialem Michala Kosmeckiego. Ci z Was, ktorzy nie znaja, a nudza sie w pracy (jak ja o Was dbam), koniecznie wejdzcie na www.do-jutra.blogspot.com i poczytajcie o podrozy Marty i Michala Kosmeckich po Islandii. Bardzo fajne fotki, opisy, pomysl i wykonanie wycieczki!
czwartek, 27 października 2011
Tutejsze zwierzaki
Disclaimer/awesomness alert: czytelniku, jesli jestes milosnikiem natury, rozczulaja Cie fajowe zwierzatka, futrzaki i stworzenia, prowadzacy bloga nie bierze odpowiedzialnosci za konsekwencje poziomu slodkosci ponizej przedstawionych obrazkow :)
Wallabie
Wombat
Lunch time
Black Swan ;)
Kosmo z aparatem wsrod zwierzat ;)
Daniel z aparatem wsrod zwierzat ;)
Diably tasmanski nie sa takie straszne jak wskazuje nazwa ;)
Chillin' and chewin'
Btw tu normalnie lataja kolorowe papugi, jak u nas golebie. Nie moge tego jakos zarejestrowac ;)
Pozdro
D.
Wallabie
Wombat
Lunch time
Black Swan ;)
Kosmo z aparatem wsrod zwierzat ;)
Daniel z aparatem wsrod zwierzat ;)
Diably tasmanski nie sa takie straszne jak wskazuje nazwa ;)
Chillin' and chewin'
Btw tu normalnie lataja kolorowe papugi, jak u nas golebie. Nie moge tego jakos zarejestrowac ;)
Pozdro
D.
Kosmo i Marosz w krainie kangurow
Jak niektorzy z Was wiedza, szczesliwie sie zlozylo, ze Kosmo jest w AUS w tym samym czasie co ja i postanowilismy sie spotkac i kilka dni poszlajac sie razem. Pierwszym naszym celem bylo Phillip Island. Co to byl za dzien!! Niewyspani po porannych lotach (ja spalem tylko z 3h na lotnisku, bo noclegi w czasie finalu rugby masakrycznie drogie, a musialem byc na lotnichu o 5 rano) wsiedlismy w busa i w droge! Entuzjazm zostal troche zabity po tym jak przejechalismy jakies 250 metrow, gdzie na godzine utknelismy w korku. Ale AUS to kraj przyjazny czlowiekowi i kierowca zorganizowal specjalny bus dla osob ktore spoznily sie na polaczenie. Nasz nocleg na ten dzien zwal sie Chill House i rokowal obiecujaco. To co tam zastalismy przeszlo nasze najsmielsze oczekiwania:
Po szybkim zainstalowaniu sie postanowilismy obejrzec slynne wychodzace na plaze o zmroku pingwinki. I tutaj zaczely sie schody, bo okazalo sie, ze wstep byl solidnie platny, bylo zimno jak diabli, a fot zakazali robic nawet bez flasha! Kosma trafil szlag. Mnie w sumie tez, ale jestem juz przyzwyczajony do bycia traktowanym jak owca w NZ. Regularne strzyzenie i dojenie... z kasy;) Trzeba oddac ze pingwinki slodkie jak cholera i mozna je doslownie zobaczyc z odleglosci pol metra, bo nic sobie z towarzystwa ludzkiego nie robia.
Mimo wszystko bylismy troche zawiedzeni, zmarznieci, zmeczeni, w potrzebie browara i bez transportu z powrotem do miasteczka. Ale jak to Kosmo nazwal, zaatakowalismy starszych ludzi (niech go zacytuje: "bo im zawsze jest glupio odmowic") i mila holenderska para podwiozla nas do domu. Po drodze probowalismy reperowac opinie o naszym narodzie wsrod Holendrow ;)
Generalnie dzien byl super udany, bo poziom abstrakcji niektorych wydarzen spowodowal, ze ciezko bylo sie nie usmiechnac.
Pozdrowienia
D.
Rugby World Cup Final 2011
Halo! Jesli sledzicie moj grafik, to wiecie ze moj czas w NZ dobiegl konca. Po 2 dniach w Taurenga zawinalem z powortem do Auckland. Zupelnym przypadkiem byl to dzien finalu Pucharu Swiata w rugby! Mecz odbywal sie w Auckland. NZ grala przeciw Zabojadom. Nie lada wydarzenie dla Kiwis, bo od dosc dawna czekaja na tytul, a rugby to sport narodowy. Gdy dotarlem do Auckland glowne ulice wygladaly tak:
Zabojady probowaly sie przeciwstawic sie morzu czarnych koszulek (the All Blacks). They got tackled ;)
Jesli chodzi o sam mecz to oto zaczyna sie od slynnego tanca Haka. Co ciekawe, Francuzi tez zareagowali wlasnym ukladem;) Wrazenie bylo piorunujace, a po Auckland wydalo z siebie taki ryk, ze chyba kazdego przeszly dreszcze. Koniecznie ogladajcie z dzwiekiem.
Trwala nieustanna impreza, a w dokach zorganizowano fanzones z duzymi ekranami. Trudno powiedziec ile tam bylo ludzi, ale bezpiecznie mozna stwierdzic ze duzo ;) Ten filmik doskonale oddaje atmosfere przed w trakcie i po meczu, po zwycięstwie gospodarzy. Ogladajcie z dzwiekiem.
Pozdrowienia
Daniel
sobota, 22 października 2011
Tauranga
A o to i Tauranga. Troche nie dopisalo mi dzis szczescie, bo jak wlazilem na gore, z ktorej robilem foty, bylo dosc pochmurno, wiec foty cudowne nie wyszly. Z drugiej strony bylo wiecej niz 8 stopni i nie padalo, wiec narzekac sie nie godzi;) Rozpogodzilo sie po kilku godzinach co widac na pozniejszych zdjeciach.
To co widzicie pod skrzydelkiem tego malego ancymona to niestety ropa. Ten rejon zostal dotkniety niedawnym wyciekiem. M.in. dzieki tej fotce, 2 urocze panie zauwazyly rope na pingwinku, schwytaly go i oczyscily. Ten maly smark jeszcze przez lata bedzie wywolywal piski nastolatek Cuuuuuuuteee!!:)
Tutejsze muszle sa fikusniejsze niz nasze ;)
D.
Wellington
Sie macie cierpliwi ludzie! Gdy ostatnio od Was pisalem bylem w okolicach Lake Tekapo na pd wyspie. Sytuacja troche sie zmienila, bo musze sie powoli z NZ zbierac. W zwiazku z tym, przeprawilem sie na pn i przez Wellington uderzylem dalej. Ale pare slow o Wellington. Stolica kraju (3 najwieksze miasto) i zdecydowanie najfajniesze miasto, ktore napotkalem na swojej drodze. Sporo sie tam dzieje, wieczorami nie umiera (jak wiekszosc innych). Ma tez, moim zdaniem, fajna architekture. Sensowne oddanie tego na zdjeciach jest trudne. Co znaczy mniej wiecej, ja nie umic;) Oto proby:
Mozne niektorzy z Was zauwazyli, smiechowe drzewa z iglami skierowanymi do gory. To tutejsze swierki, czy tez jedna z ich odmian. Mowi sie, ze swierki na pn polkuli rosna iglami do dolu, a na pd do gory;)
Generalnie
zly jestem, ze nie udalo mi sie lepiej oddac architektry miasta. W
czesci nabrzeznej, pelno tu podestow, dziwnych konstrukcji, przejsc
tuneli. Fajna sprawa. Moze kiedys;)
Pozdrowienia
Daniel
środa, 19 października 2011
Naszla mnie mysl...
...ze to dobrze ze w NZ jest marnie z internetem. Bo jakbym mial WiFi nieustannie, to po 30min marszu w ulewnym deszczu o 6.30 rano na glodniaka (wszystko zamkniete po 18 i przed 7) na przystanek autobusowy dopiero byscie sobie poczytali jaki jestem ray of sunshine ;))
wtorek, 18 października 2011
Milford Sound
Pogoda nie utrzymala sie zbyt dlugo. To podobo jedno z najpiekniejszych miejsc na ziemi. Tyle udalo sie uchwycic.
Fota troche nieostra, ale to prawidziwe pingwiny na wolnosci (woooot woooot) wiec musialem wrzucic :)
That's what I call taking it easy ;)
Przy ladnej pogodzie wyglada to tak. Jeszcze lepiej wyszlo z Lake Tekapo. Wg. netu wyglada to tak. Wg mojej wiedzy empirycznej tak:
Pozdr.
Daniel
Fota troche nieostra, ale to prawidziwe pingwiny na wolnosci (woooot woooot) wiec musialem wrzucic :)
That's what I call taking it easy ;)
Przy ladnej pogodzie wyglada to tak. Jeszcze lepiej wyszlo z Lake Tekapo. Wg. netu wyglada to tak. Wg mojej wiedzy empirycznej tak:
Pozdr.
Daniel
Subskrybuj:
Posty (Atom)