czwartek, 29 września 2011

Bye bye Canada

Czy ktos zamawial gory? ;) Oto Whistler (tam byla olimpiada):



Kilka dodatkowych fotek z Vancouver



 A na do widzenia panorama Vancouver z Grouse Mountain. Zdjecie srednio udane, ale miasto piekne.



Zeby nie bylo tak calkiem cukierkowo, to jedna z niewielu rzeczy, ktora wyjatkowo mnie irytuje w tym kraju to to, ze znacznie latwiej jest kupic sobie pol kilo dowolnego narkotyku, niz zwyczajnego zimnego browara. Poza pubami, gdzie ceny wysokie, monopolowych jak na lekarstwo i szybko zamkniete. Aha, i jesli jakis kitajec, ktory wyglada na 8lat tops, jeszcze raz zapyta mnie o "dowodzik" to przysiegam na wszystko co swiete, z dalszej podrozy nici, bo poleje sie krew i wizyta w pierdlu murowana ;)

Z drugiej strony, dobrze ze teraz byla czesc abstynencka wycieczki, bo jutro zmierzam do SF. Ten roadtrip braci Marosz sponsorowany bedzie przez Jack Daniels Inc. Moja watroba juz piszczy o litosc. There will be no mercy! ;)
Pozdr.
D.

3 komentarze:

  1. In Rome do as Romans do - swap beer for a joint ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To se zapal zamiast pić:). Z drugiej strony pamiętaj, żeby się nie odwodnić:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O zesz Ty w cara,ale mam troskliwych kolegow :)

    OdpowiedzUsuń