czwartek, 29 września 2011

SF here I come :)

Niektorzy pija piwo na lotnisku w Vancouver. Niektorzy robia cos konstruktywnego. Ciekawe kto jest bardziej zadowolony? :) Jestem juz po customs. Wpuscili mnie do USA ;)

Bye bye Canada

Czy ktos zamawial gory? ;) Oto Whistler (tam byla olimpiada):



Kilka dodatkowych fotek z Vancouver



 A na do widzenia panorama Vancouver z Grouse Mountain. Zdjecie srednio udane, ale miasto piekne.



Zeby nie bylo tak calkiem cukierkowo, to jedna z niewielu rzeczy, ktora wyjatkowo mnie irytuje w tym kraju to to, ze znacznie latwiej jest kupic sobie pol kilo dowolnego narkotyku, niz zwyczajnego zimnego browara. Poza pubami, gdzie ceny wysokie, monopolowych jak na lekarstwo i szybko zamkniete. Aha, i jesli jakis kitajec, ktory wyglada na 8lat tops, jeszcze raz zapyta mnie o "dowodzik" to przysiegam na wszystko co swiete, z dalszej podrozy nici, bo poleje sie krew i wizyta w pierdlu murowana ;)

Z drugiej strony, dobrze ze teraz byla czesc abstynencka wycieczki, bo jutro zmierzam do SF. Ten roadtrip braci Marosz sponsorowany bedzie przez Jack Daniels Inc. Moja watroba juz piszczy o litosc. There will be no mercy! ;)
Pozdr.
D.

poniedziałek, 26 września 2011

Heey heeey tu...NHL

Heja! Poszedlem na przedsezonowy mecz NHL. Wczesniej w hotelu powiedzieli mi, ze nawet jak kupie sensowny bilet to Rogers Arena to mala 18 tysieczna (sic!) hala i dobrze bedzie. Poszedlem i wierzcie mi, nie zaluje, fantastyczna sprawa! Prawdziwe sportowe show! Swietnie zorganizowane z genialna atmosfera. Co prawda, nic nie przebije NY Knicks w Madison Square Garden pare miesicy temu, ale to zupelnie cos innego. Grali Vancouver Canucks vs. San Jose Sharks. Jesli tak wyglada tempo gry i zaangazowanie w meczu przedsezonowym, to ja bym chcial zobaczyc playoffy ;) Sprobuje przekazac atmosfere meczu, koniecznie odpalcie klipy!

Intro

Piekielnie wazna czescia atmofery jest muzyka, no i doping. Gdy wyjezdzaja na lod, brzmi to tak:

 

Muzyka to Where the Street Have no Name, U2 z fajnie dodana syrena :) Hala byla prawie pelna, na oko 15tys ludzi. I wierzcie mi Kanadyjczycy lubia swoj hokej! Spiesze odpowiedziec na pytanie, ktore wiekszosc z Was zadaje sobie w glowie...tak widac krazek, moim zdaniem lepiej niz w TV, a wszyscy wiedza ze slepy jestem jak kret ;)

Wznowienie

Roznica zdan miedzy druzynami:) Sedziowie robili za Szwajcarie, ale bez pospiechu :)


To nie jest group hug ;)

Gol dla Canucks

 
a nastepnie




To Green Day. Trzeba tez dodac, ze zabawna jest reakcja kibicow na gol przeciwnika. Nie bucza, nie marudza, kompletna ignorancja, udaja ze sie nie zdazylo, dalej wtranzalaja tacos i popijaja browarem. Spiker oglasza gola po jakis 2min, tonem mniej wiecej takim jakby opisywal co zjadl na lunch.


Kanadyjczycy, to jak juz Wam pisalem, w wiekszosci bardzo spokojni, otwarci i mili ludzie. Nie na meczu. Wsrod okrzykow dominuja - w tej kolejnosci - Come on! Hit him!! Attaboy!!!;) Highlights z meczu podzielone sa na gole/asysty oraz hits. Uderzenia o bandy robia duze wrazenie, bo wywoluja huk na calej hali. Pewnie sa jakos tak zmyslnie skonstruowane. Jezeli jeszcze potrzebujecie przekonywania, ze fani Canucks podchodza do hokeja bardzo powaznie, polecam lekture: 1994 Vancouver Stanley Cup Riot oraz 2011 Vancouver Stanley Cup Riot.
Pozdr.
D.
P.S. Canucks przegrali 3:4, obylo sie bez starc na ulicach..;)




piątek, 23 września 2011

West Vancouver

Heja! Dwudniowa poprawa pogody byla (niestety byla). Pojechalem do West Vancouver, Horseshoe Bay i dalej promem na Bowen Island. W sumie tylko godzinka drogi z centrum za niewielka kase (17cad cala podroz w obie strony), a tereny robia wrazenie. Rzuccie okiem.








Pozdr.
D.

czwartek, 22 września 2011

Granville Island

Poniedzialek potwierdzil, ze Vancouver sprawia wrazenie fantastycznego miejsca do zycia. Generalnie, to miasto to metropolia w najlepszym tego slowa znaczeniu. Widać tutaj pewnego rodzaju rownowage. Dosc trudno ubrac to w slowa, ale ewidentnie rozwijalo sie stopniowo, wszystko wydaje sie miec swoje miejsce i funkcje. Prawie wszedzie jest niesamowicie czysto i naprawde widac, ze tutaj caly ten ekobullshit dziala (mam wrazenie, ze w innych krajach/miastach rozne smieci i tak wpadaja to tego samego worka, tylko troche pozniej). Nie zrozumcie mnie zle, sa gorsze i lepsze dzielnice jak w kazdej metropolii. Gdziezby indziej zanioslo mnie 2giego dnia, jak nie do dzielnicy cpunow i prostytutek. I wierzcie mi, to nie byla fajna ulica w stylu red light district, ale cos blizsze marginesowi spolecznemu. Przyznam, ze czegos takiego jeszcze nie widzialem, widoczne narkotyki i szokujaca liczba bezdomnych porazala. Mialem swiadomosc, ze takie kilka przecznic istnieje blisko centrum, ale zaczelo sie 2-3 ulice wczesniej niz sie spodziewalem. W ogolnosci jednak, miasto jest fantastyczne. Bardzo zroznicowane kulturowo. Duza jest zwlaszcza populacja azjatycka (wizyte polecam szczegolnie milosnikom sushi, duzo, bardzo tanio i smacznie). Downtown (gdzie jestem zlokalizowany) tetni zyciem. W okolo normalne dzielnice typu residential, ale nie blok na bloku stawiane w chaosie, ale przestrzen, spokojna atmosfera, plaze, parki, komunikacja. Z pewnoscia sa i gorsze rejony, ale pewnie nie na nasze polskie standardy. Na korzysc miasta dziala jego w sumie nieduza wielkosc - ok. 600tys mieszkancow, ok. 2mln w aglomeracji. Troche taka Genewa, tylko bez bandy bufonowatych zabojadow;) Lokalizacja i natura dookola poteguje pozytywne wrazenie. W promieniu godziny autobusem od centrum - plaze, gory, zatoki, widoki, cos pieknego (wiem wiem, juz przestaje smecic, zaraz beda fotki:)

Dobrym przykladem na to co chce przekazac jest Granville Island. Bardzo ciekawe miejsce. Z zewnatrz nie wyglada zachecajaco, jak cos w rodzaju dzielnicy industrialnej, niczym nie wyrozniajaca sie zabudowa, doslownie pod mostem :) Ale jak juz sie tam zejdzie to sie okazuje, ze to swietne miejsce. Duza hala z rynkiem w srodku, a tam kazdy rodzaj jedzenia jaki kiedykolwiek widzialem, utrzymane tak, ze bez obaw mozna jesc z podlogi. Na zewnatrz przerozne sklepy prowadzone przez lokalnych rzemieslnikow, galerie lokalnych artystow. Jakby Was dziewczeta wpuscic w ten raj oryginalnych dupereli, to masakra dla portfeli gwarantowana;) W malym parku koles przycinal na takiej przedziwnej gitarze bez pudla rezonansowego tylko ze wzmacniaczem. A gral tak, ze Dark Side of the Moon, ktore lecialo mi na sluchawkach w tym czasie, odpadlo w przedbiegach. Do tego na tej malej wysepce jest BROWAR. Zalozony dopiero w 1984 roku, ale produkuje 5 czy 6 rodzajow piwa, w tym bardzo zacnego i niedrogiego weiBbiera ;) Generalnie, miejsce o fantastycznym klimacie. Wiecej informacji tutaj.



Pozdr.
D.
P.S. Nastepny post wkrotce, spodziewajcie wiekszej ilosci fotek.

środa, 21 września 2011

Danger Bay

Sie ma! Pamietacie ten klasyk weekendowego kina przedpoludniowego w TVP?!


Tak tak, krecono go w Vancouver, a w duzej czesci w Vancouver Aquarium. Tam wlasnie uderzylem 2 dnia. Cos mi w lepetynie nie zadzialalo i na miejscu zorientowalem sie ze jest niedziela. Przecietny dzien na odwiedzanie tego typu miejsc. Straszny tlok i masa wrzeszczacych bachorow. Mocno sie staraly, ale wrazen nie udalo im sie popsuc ;) Foty niespecjalnie udane, ale jakies ruchliwe te stworzenia...

Zelki
Rybki

Troche ucialem wieloryba, ale zaskakujaco ruchliwy jak na swoj rozmiar.
 Sep o imieniu Judge Dredd ;)
 Sowa i tzw. "WTF look".
 Wyglada jak plastikowy, ale jesli byl, to wyjatkowo udany model - Bald Eagle.
 To juz w parku po drodze.
I znow "WTF look"


Za mna bardzo udane trzy dni. Ten post podsumowuje tylko jeden z nich, wiec spodziewajcie sie kolejnych w ciagu kilku godzin, nadrabiam zaleglosci w oddzielnych wpisach, dla zachowania jakiejs sensownej struktury.
Pozdrowienia
Daniel 

sobota, 17 września 2011

Vancouver wita Was!

Dobrzy ludzie! Dotarlem do Vancouver. Podroz przebiegla bez wiekszych klopotow, pomijajac fakt ze ciezko usiedziec na dupie tyle godzin. Pan Customs Officer znudzony Indianin troche popytal i kazal isc w cholere. Na dowidzenia zyczyl powodzenia w wojazach.

Niektorzy z Was pewnie sie zastanawiaja, ciekawe ktora godzina u Marosza. Spiesze z informacja ze 5 rano :) Wasza minus 9h. Jet lag is a bitch! W zasadzie moj organizm nie wie co sie dzieje, czy to rano, czy wieczor, czy glodny czy nie. W zasadzie nie jest to takie uciazliwe, bo drepcze sobie po miescie, kluczem jest jednak nie polozyc sie spac. Wczoraj po poludniu popelnilem ten blad myslac, kimne sie godzinke i wieczorem gdzies uderze. Obudzilem sie o zacnej godzinie 23.30. Mowi sie trudno, dzis bede wiedzial, ze trzeba przycisnac bardziej, zeby sie przestawic. Mimo wszystko, pierwsze pol dnia bylo produktywne.

Dzis bylem w Stanley Park. Pogoda poki co marna, duzo chmur i slaba widocznosc. Kazdy fotograf caly dzien marudzilby na swiatlo :) W kazdym razie to co widzialem na miejscu i po drodze (co wzglednie nadaje sie do publikacji). Oto co widzialem tam i po drodze:






Kanadyjczycy sa na razie spoko. Otwarci i bardzo grzeczni. Zaczely tez sie ekscesy kulinarne. Wiecie co oni jedza na sniadanie? Jajowa z szynka i serem i pomidorkiem opakowana w tortille/wrap czy jakkolwiek to nazwac. Calkiem to niezle, ale wezcie poprawke, ze mi wszystko co jest w tortilli i z serem smakuje ;)

Na razie tyle. Pozdrowienia!


poniedziałek, 12 września 2011

Zaczynamy!

Witam wszystkich! W zwiazku z kilkoma pytaniami o updaty z podrozy i chec uwiecznienia calego wyjazdu, zakladam ten blog. Podroz zaczynam 13/09, oficjalnie 15/09, ale jak wiadomo PKP Trojmiasto-Warszawa jest prawdziwym przezyciem i trwa dluzej od wszystkich moich lotow, z wylaczeniem miedzykontynetalnych :)

Plan podrozy jest nastepujacy:
15/09 - 29/09    Vacouver i British Columbia, Kanada
29/09 - 08/10    San Francisco, Yosemite i co napotkaja bracia Marosz w czasie tego road tripu :)
10/10 -24/10     Nowa Zelandia, start z Auckland
24/10 - 07/11    Australia, okolice Melbourne
07/11 - 21/11    Bali, Indonezja
21/11 - 23/11    Singapur

Nie oczekujcie od tego bloga dlugich wywodow i wartosci literackiej. Talent w tej dziedzinie dosc dramatycznie mnie ominal.  Bede staral sie za to wrzucac jakies ciekawe fotki. W tej dziedzinie tez jestem poczatkujacy, takze fotograficzni eksperci sa proszeni o zrozumienie i cierpliwosc :) Trzymajcie kciuki za moje wojaze i blogowanie. Wszystkie komentarze mile widziane.